Chłodny, rześki poranek zwiastował nowy, upalny dzień. Des właśnie szykował się na polowanie. Basior, idąc spokojnie przez leśną ścieżkę wyczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciwszy głowę nie zauważył nic, lecz gdy na powrót skierował wzrok na przód zobaczył waderę. Wyglądała dość niepozornie. Miała futro barwy różowoczerwonej, miejscami przeplatanej ciemnymi pręgami; delikatne uszy, subtelny pysk i smukłą sylwetkę. Desmond z początku stał bez ruchu, lecz po chwili z jego ust wydobył się cichy i nieśmiały głoś: -Witaj.- zaczął niepewnie lustrując wilczycę.- Znamy się? Samica przekręciła zabawnie głowę z szarmanckim uśmiechem. -Jestem Underra.- rzekła spokojnie również bacznie przyglądając się basiorowi.- Widać nie ja jedna poszukuje w tym lesie czegoś do zjedzenia.- dodała z nutką rozbawienia. Des tylko spojrzał na nią z zaciekawieniem, po czym kontynuował marsz starając się nie zwracać uwagi na Underrę. Jednak ta w chwili, gdy samiec ją omijał, dołączyła do niego krocząc przy nim i patrząc na niego tajemniczym wzrokiem. -Masz może ochotę na wspólne polowanie?- spytała z zaciekawieniem. Basior westchnął. -Może...- odparł równie tajemniczo. -A tak przy okazji, jak masz na imię?- wadera starała się przekonać Des'a do większej śmiałości. -Desmond.- odparł krótko, a na jego pysku pojawił się promienisty uśmiech. Przez znaczną część drogi szli w milczeniu, od czasu do czasu posyłając sobie radosne spojrzenia. Gdy doszli do niewielkiej polanki wychodzącej na bystry strumyk Desmond stanął i rozejrzał się. -To jak? Może ty wybierzesz, w którą stronę udamy się teraz?- spytał basior. Underra odparła tylko nieśmiałym uśmiechem i pobiegła truchcikiem w stronę wody. -Lubisz sushi?- zagadała ze śmiechem. Obydwaj przekąsili kilka drobnych rybek, po czym udali się na drugą stronę, gdzie znów rozpoczynał się gęsty bór sosnowy. -Chodź! -zawołał Des ruszając biegiem zwinnie przeskakując przez obalone drzewa. Wilczyca szybko go dogoniła. Zatrzymali się przed małym świerkowym zagajnikiem, gdzie rzekomo miał przebywać młody jeleń. -Ciii...- szepnął Desmond, po czym żwawo wyskoczył zza trawy rzucając się na zwierze. Underra pobiegła w jego ślady, próbując zadusić ofiarę. Po udanym polowaniu, w cieniu dużego dębu na polance, połknęli ostatnie kawałki jelonka. Słońce grzało niemiłosiernie, lecz zbliżało się do horyzontu. -Wspaniały dzień prawda?- powiedziała samica oglądając zachód słońca z podziwem. -Jeden z moich najpiękniejszych.- odparł Des, patrząc na wilczycę romantycznym wzrokiem. Ona jednak była pochłonięta napawaniem się pięknym widokiem chowającej się tarczy słońca. W tym świetle na jej futrze widniały słoneczne refleksy, które dodawały jej uroku. -Chyba muszę już iść.- powiedziała wstając z trawy. -Szkoda.-powiedział do siebie basior. Po chwili zapytał- Może jeszcze kiedyś wybierzemy się na podobne polowanie? -Myślę, że tak.- odrzekła Underra. -Żegnaj, Desmondzie!- zawołała, po czym ruszyła przed siebie co sił w nogach. Des zawył na pożegnanie cicho. -do zobaczenia...- dodał w myślach spoglądając na ognisty zachód słońca. |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz