Obudziłam się bardzo głodna, więc szybko poszłam na polowanie. Po 10 min
wytropiłam dużego łosia, i za pomocą mojich mocy szybko go upolowałam.
Ciężko było mi zanieść tak dużą zdobycz do jaskini, więc gdy już
najadłam się do syta, a bardzo mało jem, miałam kłopot. Nagle zauważyłam
przechodzącą obok Konstancję. Poleciałam do niej, zanim mi uciekła.
- Cześć! Pomożesz mi trochę? – powiedziałam lądując.
- No pewnie, ale w czym? – zapytała.
- Upolowałam niedaleko łosia i sama go nie dotaszczę do watahy. – wytłumaczyłam.
- No to prowadź! – powiedziała.
Obie poleciałyśmy tam, gdzie leżało mięso.
- Faktycznie, jest spory. – powiedziała.
- Może polećmy. – powiedziałam nie wiedząc jak się do tego zabrać.
Było ciężko, bo zdobycz ciągle się o coś zaczepiała, w końcu
postanowiłam podzielić ją i zanieść w częściach. Niosłyśmy po kawałku,
jednak gdy doszłyśmy byłyśmy bardzo zmęczone. Podczas krótkiej przerwy
zjadłyśmy jeszcze trochę, po czym zaniosłyśmy zwierzę do jaskini. Tam
wszyscy zjedli i cieszyli się z posiłku.
- Ach, jakie to było męczące! Dobrze, że tam byłaś i mi pomogłaś, bo
musiałabym część zostawić. – pochwaliłam sytuację – A co się stało, że
też poszłaś do lasu? – dodałam ciekawa.
<proszę, by Konstancja dokończyła >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz