Siedziałam nad wodospadem. Uwielbiam to miejsce. Nagle podleciała do mnie Saphira.
-*Rami prosi abyś szybko przybyła do jej watahy*
-A coś się stało-powiedziałam z przerażeniem.
-*Nie tylko ma jakąś ważną sprawę.*
Wstałam i pobiegłam do niej.
-Co chciałaś?
-Nie uwierzysz kto niedaleko założył własną watahę. No nigdy.......
-Rami lepiej powiedz zanim zagadasz mnie na śmierć.
-Wredna jesteś.
Za krzaków wyszła.....
-Diana?!
-Cześć Lily. Lata się nie widziałyśmy.
-Jak nas odszukałaś?
-A mam swoje sposoby. Ale o mnie później opowiedz mi o tej aferze z basiorami.
-Rami? Dlaczego to wygadałaś?
-Na moją prośbę. To kogo wybrałaś?
-Demona.
-No to kiedy szczeniaki?-zapytały.
-Nie wiem czy w ogóle będą.
-Jak to? Nie chcesz mieć małych berbeci?
-Może i bym chciała. Ale nie wiem czy Demon...
-To go zapytaj.
-Nie mam odwagi. Ale dość o mnie. Co u ciebie? I kiedy u ciebie będą berbecie?
-Kovu nie żyje, zginął w walce, a ja uciekłam i urodziłam dziecko.
-To fajnie.
-Teraz mam własną watahę Wolves happy heart. Na razie jest mało członków, ale mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej.
-No tak.
Porozmawiałyśmy jeszcze parę godzin. Wspominałyśmy jak dokuczałyśmy Kłowi i Rockowi.
-A Lily i Rock też są w twojej watasze?
-Tak.
-Wpadnij kiedyś do nas.-powiedziałam- Razem z Amber, Rockiem i Lily.
-Na pewno skorzystamy. Ale już lecę. Do zobaczenia.
-Cześć-powiedziałyśmy.
-A co tam u Eve i szczeniaków?
-Już nie szczeniaków. Już są prawie dorośli. Jakoś im leci. Wybierz się kiedyś do nas z Dianą. Pocieszymy Kła.
-Oj Biały bój się-zaśmiałyśmy się.
-Dobra wracam do siebie. Pa.
I wróciłam do mojej kochanej watahy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz