wtorek, 5 marca 2013

Od Konstancji- ,,Jak tu dotarłam"




Na świat przyszłam 24 maja ,dwa lata temu w silnej gromadzie wilków. Z opowieści mojego taty wynikało że matka mnie nie chciała. Stwierdziła że nie będzie się użerać z bachorem takim jak ja. Nietrudno więc stwierdzić że była wyrodna, ojciec też nie lepszy…..choć to dzięki niemu znalazłam swój nowy dom i przyjaciół. W wieku dwóch miesięcy wypędził mnie z domu. W tym czasie znalazł sobie dziewczyne-miss wilkostanu. Staruszek chciał się przypodobać macosze zwłaszcza że była z nim w ciąży. Pamiętam czułam się wtedy okropnie, szłam przed siebie .Moja wędrówka trwała 5 dni głód wzrastał , pragnienie wody doprowadzało do omamów a łzy same wysuwały się z oczu czułam się niepotrzebna. Wkrótce ujrzałam jaskinie, weszłam do niej i zobaczyłam niedźwiedzice. Przestraszyłam się lecz ona powiedziała
-nie bój się ,czekałam na ciebie Konstancjo
-ale jak to???skąd znasz mnie –powiedziałam cieniutkim głosem
-jestem Bunila twoja niebna opiekunka zajmę się tobą przez pare miesięcy a potem... a zresztą sama się przekonasz. Chcesz coś zjeść na pewno jesteś głodna
-jasne, a co jest?
-to co lubisz
I w tak wspaniałej atmoswerze minęło 12 miesięcy. W tydzień po moich urodzinach spostrzegłam że Bunia coraz gorzej się czuje i z każdą sekundom słabnie. Na początku nic się nie odzywałam lecz puzniej stwierdziłam że musze znać prawdę. To co usłyszałam przerosło mnie. Tego zdania nigdy nie zapomne’ kiedy nowy wilk jest zadbany , umie sobie dobrze radzić i jest po stronie dobra w tedy promyczek nadzieji znika’. To znaczy moja moja moja mama taka prawdziwa nie taka jak genetyczna odejdzie tam daleko. Postanowiłam że jeżeli ma to się spełnić to ma odejść wesoła. Tego dnia posprzątałam całe mieszkanie, upiekłam placek z malinami i przyniosłam jej ulubione kwiaty. Niedźwiedzica ucieszyła się bardzo, stwierdziła ze byłam jej największym szczęściem w życiu. Po tych słowach dała mi do zrozumienia że moi przodkowie przekazali mi nieśmiertelność i magiczne moce. Kazała abym umiejętności rozwijała codziennie. Ucieszyłam się jednak to nietrwało długo. Gdy umierała powiedziałam jej jak ją traktuje. Ostatnim wydechem odpowiedziała-‘ a ja ciebie za córke’.Przez kilka kolejnych dni nie mogłam się skupić znów mnie nic nie cieszyło , myliły mi się przyprawy i wszystko inne. Po południu postanowiłam zrobić zupe grzybową. Tak jak rok temu błąkałam się po lesie – nie wiedziałam co szukam. W końcu znalazłam grzyba nie zastanawiając się przyniosłam go do kuchni. Szybko zrobiłam pierwsze danie i zaczęłam jeść. Dalej już nic nie pamiętam. Następnego dnia obudziłam się w tej watasze. Od razu zaprzyjaźniłam się z Vixi. To ona oprowadziła mnie po terenie i dodała otuchy. Teraz jesteśmy nierozłączne. Nie wiem co by się stało gdybym nie znalazła tak wspaniałej wilczej rodziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz