czwartek, 21 lutego 2013
Opowiadanie Nadii
Zaczęło się to w zimowy ranek. Poczułam, że coś jest nie tak. Na
zewnątrz szarzało. Podniosłam się z legowiska i rozejrzałam wokoło. Zza
lasu dochodziły jakieś ciche nawoływania. To była inna wataha! Chcieli
nas zaskoczyć! Zawyłam tak głośno, że nawet mój
przyjaciel-śpioch-podniósł się z ziemi. W dwóch słowach opowiedziałam im
co zobaczyłam. W następnej chwili byliśmy gotowi do walki. Ale niestety
wróg miał przewagę liczebną. W watasze tylko ja umiałam latać.
Wzniosłam się nad to piekło, gdy zobaczyłam, że przegrywamy... Wróg
oddalał się powoli, wyjąc ze szczęścia. Nie zauważyli mnie. Oddaliłam
się od miejsca zbrodni. Co mi zostało robić? Błąkałam się jakiś czas po
okolicy, aż znalazłam się w tej watasze. To uśmierzyło ból po stracie
bliskich..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz