Przechadzałam się po lesie i usłyszałam jakiś ciężki oddech. Była noc,
więc wszystko śpi. Moja ciekawość jednak nie zna granic. Wsłuchałam się i
podążyłam za źródłem dźwięku. Wyjrzałam zza krzaków i zobaczyłam dwa
śpiące wilki. W takich ciemnościach nie orientowałam się czy są z
watahy. Podeszłam do jednego i szturchnęłam go łapą. Nie drgnął, więc to
samo zrobiłam z drugim. Ten wstał szybko jak oparzony i patrzył na mnie
z niepokojem? Ciężko orzec, bo było ciemno.
-Co wy tu robicie? –spytałam spokojnym tonem.
-No bo my... em...- zaczął wilk nerwowo przełykając ślinę.
-Jestem Wiera. Z Watahy Wolnego Serca. Chyba kojarzysz nazwę?
-Też należę! Jestem Green, a to Cannis. Ona jest nieprzytomna i nie wiem co zrobić.
Spojrzałam na niego lekko zdziwiona.
-Nie znam się aż tak dobrze na medycynie i tym podobnych, ale chyba najlepiej byłoby zabrać ją do watahy.
<Green?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz