Mimo otwarcia oczu , ciągle otaczała mnie ciemność. Świetnie. Wstałem i
chwiejnym krokiem ruszyłem w strone miejsca , gdzie moim zdaniem
znajdowała się... Jest !
-Cannis ? - pacnąłem ją łapą. - Cannis , wstawaj ! -
Nic. Świetnie. Coś obok mnie zaszeleściło. Odwróciłem się w sekundę ,
gotowy do ucieczki ... Nic. Spojrzałem z powrotem na Cannis.
-Trzeba się z tąd wydostać.- wstchnąłem.
Po paru minutach prób w końcu udało mi się wrzucić ją na siebie i z
trudem ruszyłem przed siebię. Nie tyle , że ona jest ciężka ( chociaż
może i trochę jest ) . Po prostu ja silny nie jestem , a dodatkowo to co
wydarzyło się w lesie ... A w sumie co tam się wydarzyło ? Mam na serio
coś z pamięcią ...
***
Jest ! Wyszedłem wkońcu z tego nawiedzonego lasu. Pierwsza niespodzianka
- jest noc . Nie no , słodko. cokolwiek to było , to w tym lesie , z
pewnością zaraz wylezie i mnie pożre. Genialnie , to był problem nr 1.
Numer dwa jest taki , że nie mam najbledszego pojęcia co się stało
Cannis i jak ją z tego wyrwać.
-" A jeżeli ona... ? Nie , nie mogła by ..."-
Tknięty przeczuciem zrzuciłem z siebie Cannis ( najdelikatniej jak tylko
się dało ) i sprawdziłem puls. Słaby , ale jest , wilczyca oddycha.
Czyli wszystko ok. No nie do końca , jest wkońcu nieprzytomna. Czemu
jestem taki niedoedukowany ? Pierwszy lepszy wilk wiedziałby jak obudzić
Cannis , a ja nie. No trudno. Położyłem się obok zemdlonej ( czy co jej
tam było ) Cannis i zamknąłem oczy. Oby rano wszystko było dobrze ...
<Ktokolwiek , kto pomoże mi obódzić Cannis ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz