wtorek, 16 lipca 2013

Od Lautosa Do Clarie.



Leżałem wyciągnięty przed jaskinią. Clarie jeszcze spała albowiem było po szóstej rano. Po wczorajszej kolacji zasnęła u mnie, nie miałem nic przeciwko temu. Pomyślałem o wszystkich znanych mi parach w watasze. Lily i Demon; dwójka dzieci. Nero i Lussi; jeszcze bez dzieci. Sierra i Dragon; oczekują dzieci. Lovli i Seth; mają dzieci. Anna i Gary; dzieci. Mimo tego że dalej żywiłem urazę do Garego to cieszyłem się że znalazł kogoś. Prawie wszyscy mają dzieci!! A my? Znaczy ja i Clarie? Jedyną przeszkodą dlaczego jeszcze nie zapytałem jest to iż boję się, że nie jesteśmy na wystarczającym etapie związku. Westchnąłem i wstałem. Obejrzałem się w stronę wejścia do jaskini. Nic.
*Clarie się chyba nie obrazi jak się szybko przelecę...*-pomyślałem i wzleciałem. Zrobiłem pętelkę, to zawsze pomagało mi się rozluźnić. Wyrównałem lot i poleciałem nad wodospad. Zażyłem kąpieli po czym udałem się do lasu. Złapałem sarnę, poleciałem z nią na plażę, zerwałem dość spory liść palmy daktylowej, ułożyłem na liść sarnę. zerwałem porzeczki z lasku rosnącego obok plaży, wycisnąłem z nich sok i oblałem nim sarnę, z potrawą wróciłem do lasu skąd nazrywałem trochę malin i ułożyłem je ładnie obok sarny, wzleciałem na wysokość najbliższej dziupli gdzie był ukryty ul pszczół. Wygrzebałem sześć plastrów miodu i ładnie ułożyłem na sarnie. Wszystko było gotowe. Wziąłem liść z ładnie przygotowaną sarną i zaniosłem pod jaskinię. Gdy już tam byłem ułożyłem wszystko pod wejściem i trzykrotnie zapukałem w ścianę. Usłyszałem chichot, Clarie wyszła z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Witam panią.-objąłem partnerkę wtuliła się w moją sierść.
-Gdzie Ty byłeś?
-A...Tu i tam-rozluźniłem uścisk.
-Czy ja czuję miód?-Wyjrzała mi przez ramię, podniosłem skrzydło zastawiając widok
-Ej no!-Clarie powtórzyła próbę zobaczenia tego co jest za moimi plecami. Nie dałem jej nic zobaczyć.
Westchnęła.
-No dobra, o co chodzi?
Odchrząknąłem.
-Idziemy na polanę, gdzie zjemy przeze mnie przygotowane jedzenie po czym zadam Ci ważne pytanie.
-A jakie to pytanie?
-Zobaczysz.
Mruknęła coś pod nosem.
-To ja lecę tuż nad Tobą.- powiedziałem, chwyciłem rogi liści i wzleciałem na odpowiedną wysokość. Clarie ruszyła w stronę polany. Po dziesięciu minutach ułożyła się na miękkiej trawie.
Wylądowałem i ułożyłem sarnę tuż przed partnerką.
-O rany! Lau nie trzeba było, czemu ta sarna jest taka...
-Niezwykle doprawiona?-dokończyłem za Nią
-Właśnie tak.-uśmiechnęła się pogodnie i obwąchała sarnę
-Smacznego.-zacząłem jeść
-Nawzajem.-Clarie zaczęła jeść
Gdy zjedliśmy już odniosłem liść na którym zostały wszystkie resztki i kości.
Ułożyłem się naprzeciw partnerki.
-No...O co chciałeś zapytać?-Przyjrzała mi się uważnie.
Odchrząknąłem.
-Widzisz....Myślałem dziś trochę o-urwałem Clarie nawet nie mrugnęła-
O...powiększeniu rodziny...Bo....Wszyscy wokół mają, bądź spodziewają się potomstwa...I tak sobie myślałem czy...Czy Ty byś chciała, n-no wiesz ssszcz-enniaki?-ostatnie słowa nie chciały mi wyjść z gardła. Spojrzałem w oczy Clarie, nie mogłem z nich nic "odczytać".

<Clarie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz