-O-okey. - zgodziłem się. Spojrzałem na
leżącą na ziemi Cannis. - Ona też się zgadza.- mruknąłem , po czym
szybkim ruchem wrzuciłem ją na siebię. Chwilę staliśmy w ciszy , a potem
Wiera ruszyła przodem.
Nie odzywałem się , co do mnie w sumie nie podobne. Przy Cannis ciągle gadałem , a teraz jakoś tak ... Zresztą na razie chyba lepiej skupić się na drodze. Nie miałem pojęcia gdzie tak dokładnie leży wataha , zostawało mi jedynie podążać za Wierą i mieć nadzieję , że jak najszybciej uda się obódzić Cannis... <Wiera ? Ja coś weny nie mam > |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz